środa, 2 lipca 2014

Dziecko na wagę

Nieszanowny Panie Prezesie renomowanej Firmy Od Boleści Pracowników,

urodziłam prawie cztery kilo żywej wagi (pozory mylą, bo w gruncie rzeczy była to najmniejsza fasoleczka świata, bezbronna, słodka i nasza). Skulone, trzęsące się z zimna po wyjściu z brzucha i wystraszone dziecko – zdane tylko na matkę i ojca. Proszę nie wchodzić nam w kompetencje, niedrogi Panie Prezesie – nasze dziecko nie jest zdane na łaskę Pana ani niczyją inną. Jemu wystarczy kilka powszednich rzeczy do funkcjonowania, a przede wszystkim moje i męża ogromne kochanie. Tego nic mu nie zastąpi, a Pan, Panie Prezesie zabiera nam to sukcesywnie każdego dnia. Przez Pana, Panie Prezesie, nasze życie zmieniło się w codzienność nie do zniesienia, w gadanie po pracy o pracy, która (też przez Pana) przestała być tego warta. I to przez Pana znienawidziłam mój kochany pełen etat, który był kiedyś moją pasją i przez Pana nie mogę spędzać z dzieckiem tyle czasu ile bym chciała. Przez Pana zastraszanie mnie, demotywowanie mnie i z góry założenie, że mając dziecko jestem pracownikiem gorszej kategorii. Dlatego zdecydowałam, że to jest najwyższy czas, żeby odejść i zająć się życiem, Panie Prezesie. I przestać żałować, że poświęciłam pół roku z życia mojego dziecka, pół roku milowego w jego rozwoju dla udowadniania Panu Prezesowi, że kobieta po ciąży ma więcej mózgu i siły niż niejeden facet. 

Ot, historia jakich wiele. Kobieta odmieniła się przez wpadkę, zobaczyła dwie kreski na teście, zawiadomiła pracodawcę, pełny etat wykonywała wydajnie do ósmego miesiąca ciąży, odbyła poród (cóż, robiła przyjemniejsze rzeczy, ale według niej nic na świecie nie było lepsze w skutkach). Po porodzie wpadła w ramiona ZUS-u, bo jej umowa o pracę wygasła wraz z przecięciem pępowiny. Rozpoznanie ciąży nastąpiło w niewygodnym dla przyszłej matki okresie, czyli na umowie na tak zwany bardzo ściśle określony czas, dlatego zażaleń wnosić się nie dało, Prezes nasz Pan, Pan Prezes się zna. Umowa do dnia porodu. Firma to Twoja matka, matko! Tylko w głowie mnożyło się pytanie co dalej? co dalej? co dalej?

Kompetencje przyszłej mamy są olbrzymie, jej chęci, zapały, każde działanie naznaczone pasją – zatem bez dwóch zdań: chcemy Panią! Chcemy Panią tuż po podstawowym urlopie zwanym macierzyńskim, po tym sześciomiesięcznym, byle nie dłuższym! Chcemy Panią od razu!
I chcieli. Bo się mama trochę prosiła. Bo koleżanka z działu odeszła, ta ważniejsza szczeblem, więc i stanowisko zwalniało się bardziej wymagające, a mama lubiła wyzwania. A gdyby tak koleżanka nie odeszła? Może by już wtedy tak bardzo mamy nie chcieli. Niezależnie od tego, co Pan Prezes miał na myśli, mama wróciła do pracy z dziwnym przeświadczeniem, że musi udowodnić więcej, że musi pokazać się od jeszcze lepszej strony, że będzie bardziej wydajna, żeby Pan Prezes nie żałował swojej decyzji, że musi pokazać, że matka potrafi zarządzać nie tylko okołoniemowlęctwem.

Minął termin składania w ZUS-ie wniosku o przedłużenie urlopu mało wypoczynkowego, zwanego rodzicielskim. Stres opadł, bo przecież mama wraca do pracy, bo chcieli ją, nieważne czy naprawdę czy tylko udawali, ale chcieli! I kiedy droga na rodzicielski była już zamknięta, mamie przedstawiono nową umowa o pracę z nowymi warunkami, które wcale nie były lepsze i nawet nie były takie same jak przed ciążą, i nawet w małym procencie nie przypominały obiecywanych kwot. Jak to? Mama żąda spotkania, żąda wyjaśnień.

Powinna się Pani cieszyć, że ma Pani pracę.

Standardy Panie Prezesie zna Pan na pamięć. Łącznie z wypłatą pod stół i przeświadczeniem o mniejszej wydajności matek.

W tym momencie mama zaczęła współczuć każdej kobiecie obcującej z Prezesami mieszczącymi się w tych kategoriach skurwysyństwa. Mama pozostała bez wyjścia, z obietnicą, że po kwartale ocenione zostaną jej wyniki pracy, które będą mogły wpłynąć na ewentualne negocjacje wynagrodzenia. Więc mama się przez kwartał czerpała psychicznie i fizycznie, obmyślając z dzieckiem na rękach strategie działań w firmie, które wdrażała po nieprzespanych nocach. I wniosła o kolejne spotkanie. 

Podwyżka? Za Pani wyniki mogę Pani co najwyżej zrobić pyszną kawę, podwyżki jednak nie będzie, bo cóż, ma Pani mniejszą prowizję, ale ma Pani pracę. Nie każda kobieta w Pani sytuacji ma to szczęście (no naprawdę, Panie Prezesie dziecko to jest TAKA SYTUACJA, że Panu się w głowie nie mieści). Panie Prezesie, chyba się nie zrozumieliśmy, ja nie proszę o podwyżkę, a jedynie o zrównanie moich zarobków z czasu kiedy jeszcze nie wydałam na świat nowego życia (pominę w tej części historii opis walki przekleństw w głowie mamy).

W tym momencie matka dokonała szybkiego montażu kadrów w głowie i kalkulacji: dziecko w domu z niańką, w pracy projekt za projektem, brak snu, jedzenie w pośpiechu, perfekcjonizm, norma ponad normę. Po zrobieniu dwóch przelewów jej konta bankowego nie stać było nawet na obsikanego pampersa. Mama uprawiała więc sztukę dla sztuki, frustrując się z dnia na dzień coraz bardziej, ale Pan Prezes wiedział najlepiej, że skoro mama ma pracę, powinna siedzieć cicho, brać marną kasę w kopercie spod stołu, robić swoje i zapomnieć, że wróciła tylko dlatego, że lubi tę robotę i że wynagrodzenie, które miała wcześniej było satysfakcjonujące i wystarczające, żeby zdecydować się na ten niełatwy krok, jakim było zostawienie dziecka w domu. Co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Koniec i Kropka. 

Nieszanowny Panie Prezesie renomowanej Firmy Od Boleści Pracowników,

z pewnych źródeł wiem, że Pańska córka za niedługo z powodzeniem wejdzie na rynek pracy. Nie życzę jej takiego szefa jakim Pan jest dla kobiet. Jeżeli planuje Pan posiadanie wnuków, a chyba nie może być inaczej, bo oficjalnie jest Pan niesłychanie prorodzinnym człowiekiem, umieram z ciekawości z jakimi komentarzami spotka się przyszła ciąża Pańskiej córeczki, oczka w głowie taty. 

Z niepoważaniem,

Oszukana Mama

(która żałuje, że nie podarła tamtej śmiesznej umowy i nie wróciła do dziecka, które waży więcej niż stanowisko pracy)

W jednym momencie matka znalazła równowagę.
Wagę dziecka równą szczytom w Maslowowej piramidzie codzienności. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...