poniedziałek, 25 listopada 2013

Łącza padły, co w zamian?

To ja, E-Mamuś. Witam Was po raz kolejny w jesiennej limitowanej edycji mojego narzekania na listopad. Tylko tutaj, specjalnie dla Was, będę psioczyć ile wlezie. Chociaż powiem Wam, że kiedy dzisiaj wyszłam z domu, jak zawsze niewyspana, na autobus wypchany po brzegi spoconymi ludźmi (już na przystanku startowym), śnieg spadł, kiedy tak szłam i pomyślałam w tej aurze, że gdyby listopad był człowiekiem, to powinnam mu postawić jakąś dobrą flaszkę - na zgodę i na odchodne. Bo w gruncie rzeczy ten miesiąc nie należy do najlepszych, ale z pewnością przejdzie do historii, za co można by się z nim napić, czemu nie.

A kto powiedział, że co nas nie zabije to nas wzmocni? - o tym myślałam w drugiej kolejności, kiedy stałam już na jednej nodze w autobusie. No dobra, google przypomniało mi, kto to był. Ale po co to powiedział? To jest jedno z głupszych stwierdzeń, które w życiu słyszałam. Przecież to oczywiste, że co nas nie zabiło (jakimś cudem), w pewnym stopniu nas jednak zniszczyło. Owszem, są ludzie, których ten kopniak zmotywuje, żeby się odbić od dna, ale przecież nie wszystkich. Skąd przypuszczenie, że każdy ma na tyle oleju w głowie, żeby wyciągnąć wnioski ze swoich czynności?

Żeby była jasność: leżąc ledwie żywym, mocnym być nie można, do jasnej cholery. Nie oszukujmy się - gdyby ten Nietzsche od durnego powiedzenia, że co nas nie zabije to nas wzmocni miał rację, to u mety pieprzonego dziada listopada byłabym mentalnym Pudzianowskim, ze wszystkimi problemami wziętymi na klatę, podniosłabym ich ze sto kilo, bo tyle mniej więcej ich mam. Ale ja nawet tak dzielna jak Martyna Wojciechowska nie jestem i dlatego apeluję o zmianę niczego wartego powiedzenia, bo wkradła się w nie mała dezaktualizacja. Wersja bardziej prawdopodobna na ten czas powinna brzmieć: Co nas nie zabije, to nas cholernie osłabi.

Dziękuję za uwagę i wracam do pracy - bez niej nie ma kołaczy, chociaż z nią mi nie do twarzy, bo matce to najlepiej w dresie i obsranej pielusze w ręce. W oczach mojego szefa i tak jestem pracownikiem gorszej kategorii, bo wydałam moją komórkę jajową na zapłodnienie i na pewno będę to kiedyś chciała powtórzyć. A skoro nie da się zmienić mojego statusu społecznego, a jego (szefa) nastawienia, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko być dozgonnie wdzięczną, że mam w ogóle jakąkolwiek pracę po odbyciu ciężkiej choroby, zwanej ciążą i urlopu wypoczynkowego, zwanego macierzyńskim. Dlatego też buszuję dzisiaj cały dzień po allegro i nadrabiam czytanie Waszych blogów. Innymi słowy, pieprzę system, olewam pracę i szukam rajstop do raczkowania dla dziecka.

Ej, właśnie. Dziecko zaczęło mi pełzać, pływać żabką po podłodze. Cholera, znalazł się powód, dla którego będę mile wspominać ten listopad. To jest najsłodsze na świecie. To pełzanie. Rozczulając się na koniec, pozdrawiam Was serdecznie i ciepło.


sobota, 9 listopada 2013

Post zapchajdziura

Spostrzeżenie Matki Debiutującej na temat mojego określenia dni listopadowych jako zniczopędnych popycha mnie do nawrzucania Wam tutaj moich i mojego męża SŁOWOSTWORÓW. Wzięliśmy udział w konkursie organizowanym przez L.U.C- a, który polegał na wymyśleniu polskich alternatyw dla obcojęzycznych słów, brudzących naszą PL mowę. Nie wygraliśmy niczego. W konkursach na stronie L.U.C- a nigdy niczego nie wygrywamy. Pewnie dlatego, że w 99,9% nie ogłasza wyników organizowanych konkursów. (jeżeli już przy tym jesteśmy losowanie nagród na E-Mamuś niebawem). Ale poza tym uwielbiamy Łukasza, a przy wymyślaniu słownych tworów mieliśmy dużo dobrej zabawy. Za to wielkie dzięki!

źródło:
http://goo.gl/ZkPm5K
Słownik E-Mamuś:

Audiobook – KSIĄŻUCHA – książka czytana na głos i do ucha
Broker – POMOŚCICIEL – ktoś, kto pośredniczy i się spala (zawodowo) 
Déjà vu – ZWIDOWKRĘT – sytuacja, kiedy wkręcamy sobie, że już coś widzieliśmy wcześniej
Error –KATASTROCZYN – kiedy z powodu Twego lub owego dzieje się coś złego (ucz się na katastroczynach)
E-mail - NIEŚWIADOMOSIEĆ  - wiadoma wiadomość siecią niesiona
Feedback - INFOŻYG – zwrot informacji
F- Facebook - GĘBISZCZE – zgliszcze gęb
Gig – WRAŻENIADA – iść na wrażeniadę oznacza pójście do miejsca, gdzie odbywa się coś oszałamiającego, zapadającego w pamięć
Hotel – SNUKOMIS – miejsce używane, gdzie możemy się przespać
Hit – WSZĘDODŹWIĘK – dźwięki, które usłyszysz z każdego okna, stacji radiowej, kanału TV, czyli tak zwane przeboje
Internet – DUSZOPLĄS – przestrzeń, w której wszyscy pląsamy szukając, pytając, znajdując… albo nie
Job – CZASOGRAB – miejsce, w którym spędzamy większość naszego dnia, tygodnia, życia, które kradnie nam czas, ale daje pieniądze
Jury – KIWAJMOŚCIE – współczesna wersja osądu ludzi, nawiązująca do starożytnego Rzymu z tą różnicą, że kciuk zastąpiono głowami
Kort – GLEBOGRAJ albo TUSETRAW - miejsce wspólnych spotkań i rozgrywek sportowców, np. tenisistów
Lid – SKRÓTNIK – słowo może mieć następujące zastosowanie: Przeczytałem skrótniki w gazecie i wiem, co się dzieje na świecie
Loft – FABOM – fabryka dająca dom z dużą przestrzenią
Marketing – MYDELNIA – miejsce mydlenia (oczu)
Notebook – PRACETASZCZ – urządzenie służące do przenoszenia pracy
Okay/Ok - KCIUKCIA – kciuk w górę, dobrze jest!
PR – WIDZIMISIE – zastosowanie słowa: Ks. Michalik ma ostatnio czarny WIDZIMISIĘ.
Ring - BĘCPLAC – miejsce lania się za pasy
Serwer - DANOSZCZENIE – pomieszczenie,  w którym przechowuje się wszelkiego rodzaju informacje z wykorzystaniem takich urządzeń jak np. PRACETASZCZ
Trendy – PRZECYK – osoba, który jest na czasie
U-boot – BÓJKONUR – statek przystosowany do walk pod powierzchnią wody
Yeti – CZYCZŁEK, szukaj też pod CZYNIECZŁEK – określenie nie określające wiele, bo nie wiadomo, kogo i jak mamy określić, ale podobno istnieje (świadczy o tym stopa)
Walkman – MUZOSCHOW – pudełko na muzykę, które można zabrać ze sobą wszędzie
Weekend – HULAJGŁOWA – w niektórych środowiskach znany jako KACOPLĄCZ, czyli gdzie byłem, co robiłem, nic nie pamiętam
Zoom - OKOWYTĘŻCZ – spojrzeć na coś bliżej, w konstrukcji zdaniowej używane jako: Zrobiłem OKOWYTĘŻCZ
Zumba – POTANIEC – połączenie potu i tańca, którego nazwa wywodzi się od LATAŃCA (lataniec – taniec latynoamerykański)

Na końcu słowo, z którym był największy problem i żeby nie powiedzieć, że wyszło wybornie, z lekką nutą szyderyzmu tłumaczę słowo cool:
C – Cool – BIEBERNIE – po prostu w pytę

Pozdrawiamy ze SNUKOMISU.

środa, 6 listopada 2013

Zimne dziady listopady czy coś w tej nucie

Słucham w głowie Nicka Cave' a z płyty Push the Sky Away, inaczej niż w głowie nie mogę, no bo z głośników przecież nie - dziecko nie zaśnie, na słuchawkach nie, bo nie usłyszę co robi dziecko. A robi dużo. Jak na godzinę 23:57 i bycie siedmiomiesięcznym dzieckiem robi naprawdę dużo. Poza spaniem oczywiście. Spanie jest dla słabych, wiadomo. Mimo to staram się wykonywać tak zwany zimny chów i raz po raz wrzucam dziecię do łóżeczka na generalną próbę spania. Mamy już za sobą pięć takich próbowań. Do spania trzeba się bardzo dobrze przygotować, to jasne. Szlag by to. A mama jutro do pracy, mama się spełnia. Mama się tak spełnia, że spać nie musi. 

Skoro dzięki mojemu dziecku wygrałam ekstra minuty (prawie) dla siebie - on obślinia zabawkę, ja mam wyższe potrzeby, jestem jego mamą, psiakrew. Korzystając z tej miłej ekstra chwili dzielę się listopadową refleksją. Nie cierpię listopada. Z tego powodu mieliśmy ślub w grudniu. Pogoda była lepsza niż w listopadzie, więc wyszło na moje. Mniejsza o to. Wiecie, cały ten bajzel ze świętem umarlaków. Nie rozumiem idei, chociaż szanuję. Ale o to jeszcze mniejsza, bo tak naprawdę chciałam się podzielić jedną sytuacją z cyklu tematycznego kombo. Odwiedziliśmy w te smutne zniczopędne dni praprababcię naszego syna. To znaczy jej siostrę, więc praprababcio-ciocię? Dziewięćdziesiąt dwa lata różnicy, a powiem Wam, że dogadywali się świetnie, bo jak to często bywa u staruszków i niemowlaków, mają wiele ze sobą wspólnego (chociaż praprababcio-ciocia ma fejsbuka i zdjęcia rodzinne kolekcjonuje tylko w .jpg). Zrozumiałam sens drzew genealogicznych, zrozumiałam, że czas ucieka za szybko. W dalszym ciągu nie rozumiem sensu sprzedaży miejsc na cmentarzach (spacerując po tych bardzo starych doszłam do wniosku, że powinno się już dawno wprowadzić outlet w tej branży, a już na pewno sezonowe wyprzedaże pustych grobów). I jeszcze ta moda na wypasione grobowce. I to, że nie ma już normalnych zniczy. Są wkłady. To jest już nieco bezduszne, a na pewno psuje klimat. Ale może właśnie pierwszy listopada jest po to, żeby w głowie mieszała się śmierć tam, w tych wypasionych grobach, z życiem tu i teraz, robiąc taki refleksyjny shake? 
Po pierwszym listopada przyszły następne parszywe dni, za chwilę będzie jedenasty. A jedenastego listopada jest dzień wolny od pracy i mój syn kończy siedem miesięcy. To są jedne z niewielu atutów tego miesiąca.  

Coma - Los cebula i krokodyle łzy, fot. stopklatka z teledysku
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...