czwartek, 12 grudnia 2013

Niepoczytalny

Dobrze, że są na świecie urządzenia przenośne. Dzięki nim mogę zabrać ze sobą myśli do łóżka, mogę leżeć z nimi pod kołdrą. Mogę też nawet klikać bezmyślnie, na życzenie, albo zebrać myśli w słowa bezszelestnym dotykiem ekranu. Chociaż kiedy spotyka mnie, tak jak dziś przed czterema godzinami, złośliwość sytuacyjna, mam ochotę nawet moją ostatnią deską ratunku w składaniu myśli, czyli urządzeniem przenośnym, miłym w dotyku, pieprznąć o ścianę. Moje dziecko po odbyciu pierwszej w swoim życiu choroby zasnęło spokojnie, w końcu, po tygodniu (ostatecznie należy mu się, przecież wykaszlał dzisiaj kosmos). Ale za to ja zasnąć nie mogę, tak sama z siebie, tak z boku na bok. A kiedy przez ostatni tydzień powieki posłuszniej mi opadały, nie mogłam spać bo dziecko nie pozwoliło wielkim marudzeniem. Po raz pierwszy od swojego debiutu na świecie mój syn był naprawdę bardzo niezadowolony z życia. Jak się domyślam, doskonale znacie te standardy życia w rodzinie. Zapomniałam wynieść z okresu niemowlęcego mojej progenitury ten, jak się okazuje, ponadczasowy wniosek: kiedy Twoje dziecko zasypia, zatrzymaj aktywność wszystkiego: pralki, zmywarki, wanny, mopa, książki, muzyki, telefonu (chyba, że w łóżku), męża aktywność, swoją ponad wszystko - kurwa, mamuś, śpij (skoro dziecko śpi). Nigdy nie wiesz o której godzinie obudzi go zły sen, chęć zabawy, płacz, a w najlepszym wypadku nieodparta pokusa pouśmiechania się do Ciebie. 99,9 % przypadków potwierdza, że przerwanie snu dziecka jest bliskie momentowi Twojego położenia się do łóżka. Wielu rzeczy nauczyłam się przez osiem miesięcy, ale jak opanować insomnię? Nie wiem. Co to ja jestem insomną, żeby wiedzieć? Maszyno mojego ciała funkcjonuj obracaj się żyj!! - jak pisał poeta. A dziękuję, żyję. Uprawiam od rana tak zwany zombie walking po mieszkaniu, węszę kawę i dygam. Zostaję dwa dni w domu, nie idę do pracy. Pora przypomnieć sobie rytm dnia z okresu urlopu wypoczynkowego zwanego macierzyńskim. Nie wiem, jak się odnaleźć. Idę nastawić pranie, idę dziecku kaszkę, obiad o ludzkiej porze, jakiejś piętnastej... Pozdrawiam z matrixu, E-Mamuś.

środa, 4 grudnia 2013

Pijany post

Piliście kiedyś piwo online? Na skype? Czacie fejsbukowym? Zdjęcie z rąsi z bro? Przysłowie mówi: Piłeś? Nie pisz. Ale przysłowia, jak zasady, można łamać, a nawet trzeba. Dlatego postanowiłam, że się wypowiem po jednym głębszym grzańcu w temacie oklepanym a raczej oklikanym. Mo bloguje, którą zaczęłam czytać zdecydowanie za późno, ale za to od jej absolutnie fantastycznego posta, uderzyła w sedno kwestii życia online. I teraz, sącząc piwo, śmigam po tak zwanych internetach (cierpię na chroniczny brak czasu: ktoś mnie uświadomi kiedy Internet się rozmnożył?), i myślę sobie o tym, jak bardzo się od siebie oddalamy. Moi znajomi nie są moimi znajomymi. Coraz mniej o sobie wiemy. Na szczęście Facebook dał mi możliwość oznaczania bliskości, będę mu za to wdzięczna do końca istnienia mojego loginu i hasła, i danych na serwerach. Mam więc kilku znajomych, chociaż czasami to znajomi znajomych okazują się być bardziej interesujący. Wiem o nich dużo, bo korzystają z opcji upubliczniania swojego życia. Autopromocja to podstawa. Oznaczyłam więc bliskość gwiazdką, dzięki czemu widzę, co moi znajomi lubią, gdzie byli i z kim, czasami nawet czuję przez instagram co jedli na kolację. Cóż, jedzeniowa pornografia to moje hobby, więc nie mam im za złe, że dzielą się posiłkiem w .jpg. Mogliby co prawda zaprosić mnie do siebie, mogliby pójść ze mną na koncert, ale jedyne co robią, to wrzucają zdjęcia tych kanapek i nasze ulubione utwory z youtube, których możemy słuchać, nie wychodząc z domu. W zasadzie, jeżeli rozmawiamy ze sobą przez mesendżera, równocześnie słuchając tej samej piosenki na spotifaj, można by uznać, że prawie jesteśmy razem w tłumie robiącym pogo. Lubię ludzi z wyobraźnią, lubię to! Czego nam więcej trzeba? Komunikacja nie zanika, komunikacja to podstawa, dlatego ja znajomym komentuję post, a oni to lubią. Zasady gry w przyjaźń jasno określone. Są jednak trudne sprawy, które nie dają mi spokoju - znajoma jest w skomplikowanym związku, a ja nie wiem z kim - co robić? (pytanie rodem z Kafeterii, uwielbiam takie). Przecież do niej nie zadzwonię, ostatni raz rozmawiałyśmy w liceum. Jest mi więc tak jakby obca, ale muszę wiedzieć z kim jest w związku, nawet jeśli to skomplikowane, muszę! Cholera, nie oznaczyła nikogo, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak tylko mieć nadzieję, że skonsultowała status swojej relacji z lekarzem lub farmaceutą (po zdjęciach na tablicy widzę, że się mocno leczy z pogmatwania życia) i śledzić jej dalsze losy. Z drugiej strony w moim zacnym gronie znajomych znajdą się osoby, które do tej pory uważają, że status mojego związku małżeńskiego to fejsbukowy żart. To oczywiste! Dziecka też nie mam - kto dał się wkręcić? Kończąc grzańca, kończę wywód. Nobel dla Zuckerberga za stworzenie najwygodniejszego systemu ludzkich relacji! Lubię to, a gdybym mogła lubiłabym jeszcze raz. Wyłączam komputer, bo generalnie ludzi nie lubię, więc muszę dawkować informacje o nich. Dzisiaj dowiedziałam się, gdzie spędzą sylwestra. Do jutra!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...