wtorek, 8 października 2013

"Niech przyśnią się wakacje, co wiecznie będą trwać. Leżysz w samym słońcu, mam dwanaście lat"

Październikowe słońce wkrada się do mieszkania. Uwydatnia po drodze nie pierwszej czystości szyby w oknach, kurz na meblach i na podłodze, cholera, zawsze w takim słońcu widać nieporządek. To jest najwyższego stopnia mobilizacja. Przecież nie będzie mi tu słońce świeciło przez brudne okna. Otwieram na oścież, świeże październikowe powietrze dostaje się do mieszkania, kij z tym, że ze smogiem. W ten słoneczny dzień wybaczam Krakowowi nawet smog. Pod oknami babcie prowadzą dysputy o programie jaka to melodia. Ładne, ładne grają tam melodie, ale nie te współczesne. Co też Pani opowiada? Ja jestem pełna podziwu, te dram basy wymyśla młodzież, żywiołowa ta nowa muzyka! Pewnie by Pani poszła na dyskotekę, na koncert, założyła najpiękniejszą sukienkę i sączyła drinka. Gdyby tylko Pani mogła. Znowu, w ulubiony sposób spędzić czas. Nostalgia mnie trzepnęła w głowę. Zamknęłam okno, oceniłam, że bez smug i dziecko się obudziło.

Matka Debiutująca gdybała ostatnio, z ust mi temat wyjęła. No bo co by było gdyby dziecka z nami nie było? Jak by to było? Co bym robiła? I czy jeszcze w ogóle pamiętam co mogłabym robić, gdybym nie zaszła w ciążę? Przecież krakowskie knajpy pamiętam skąpane w dymie papierosowym, siebie skąpaną w rześkim piwie - jakie one teraz są? Jaka ja teraz jestem? I cholera jasna, przecież gdybym ja teraz w tych knajpach nagle, gdzieś - to przecież nie było by już tak samo, ja już nie wiem czy potrafię, ja rozmawiam od kilku miesięcy z dzieckiem, które jeszcze mało rozumie z mojej gadaniny i rozmawiam o tym dziecku z ludźmi, którzy tylko z uprzejmości nie zmieniają tematu. I nagle mam wejść do tych knajp, usiąść z browarem i z moją monotematycznością? Niedawno pisałam o tym, że zawsze chciałam być księżniczką, ale jestem mamą. To było trochę w deseń tych wszystkich zmian, jakie się dzieją kiedy jest się matką, one są nieodzowne i może znowu powiecie, że nasze życie nie musi stawać na głowie, kiedy pojawia się dziecko, że jest to tylko kwestia organizacji i uporządkowania pewnych rzeczy. Ale w tym jest właśnie najsmutniejsze sedno sprawy: organizacja i uporządkowanie. To jest coś, czego nigdy wcześniej nie było w takim wymiarze. To wszystko nudne. Planowanie, organizowanie, sranie w banie. Zróbmy spontan, wielki melanż, spakujmy gacie na zmianę i jedźmy w siną dal. Ta notka nie będzie mieć konkluzji (gdybać można by godzinami), dlatego zakończę ją cytatem, wymownym. Każdy szanujący się tekst okraszony cytatem wydaje się być mądrzejszy, taki wiecie, z przesłaniem.
  
Pamiętasz ten moment, kiedy jako dziecko, w wieku około siedmiu lat, malujesz obrazek i niebo to niebieski pasek u góry kartki? I wtedy przychodzi ten moment rozczarowania, kiedy nauczyciel mówi ci, że tak naprawdę niebo zajmuje cała wolną przestrzeń na rysunku. I to jest ta chwila, kiedy życie zaczyna być coraz bardziej skomplikowane i nieco nudniejsze, ponieważ zamalowywanie kartki na niebiesko jest raczej nużącym zajęciem. - Alan Rickman
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...