środa, 16 października 2013

Wstrząśnięte niemieszane

Mama wróciła do pracy. To będzie bardzo krótka relacja, bo w dalszym ciągu nie wygrałam ekstra godzin do doby i czasu permanentnie mi brak, ale będzie też wielce osobiście o owym zderzeniu... wróć! zdarzeniu (chociaż nawet i zderzeniem można by to nazwać, wybuchem, katastrofą normalnie!). Otóż mama wróciła do pracy. Świat się jednak nie zawalił (specjalnie sprawdzałam jeszcze dzisiaj rano), może jedynie ziemia się trochę zatrzęsła i straciłam grunt pod myślami - to na pewno. Nerwów i rozdrażnienia nie mogę już tłumaczyć ciśnieniem nie takim, złą pogodą, niewyspaniem, wiecznie niedopitą zimną kawą. Teraz mam inne, niepodważalne, lepsze wytłumaczenie na mój wszechobecny wkurw, no bo dziecko w domu a ja nie - oto jak na tacy podane nerwy moje, a dziecko się śmieje. Taka jego rola, taka moja dola. Jemu to przecież wszystko jedno, jego w dobre ręce oddać i będzie git majonez. A ja w nerwach. A on śpi. On był na spacerze, zjadł ze smakiem, butlę wessał i śni. A ja siwieję, pod paznokciami chowam, bo przecież nie mogę pokazać, że strach, że o mój Boże. On się bawi. Toczy się czas, szlag by to, jak szybko. Idzie zima i spotkała mnie w tej parszywej aurze miła niespodzianka. W płaszczu tak zwanym przejściowym, niemodnym od pięciu sezonów, znalezione dziesięć złotych, w torbie nienoszonej od wiosny zeta pięć. Chyba się za znaleźne wstrząsnę i nie pomieszam. Tyle wygrać!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...