poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Wielki podmuch

Żadne słowa nie wyrażą tego, co działo się przez ostatni rok. Mogłabym wystosować esej, w którym zawarłabym wielkie żale, bo z czarnych chmur macierzyństwa nieraz lał się słony deszcz. Mogłabym wypisać kilka innych tanich metafor o tym, że począwszy od porodu, poprzez kolki, skończywszy na E-Mamusiowym KUPIĘ SEN - posiadanie dziecka jest przesrane. Ale nie dam Wam, którzy dzieci nie macie, tego satysfakcjonującego antykoncepcyjnego zdania, które chcielibyście usłyszeć. Wystarczy czasami na mnie spojrzeć albo mnie poczytać i od razu zrodzi się w Waszych głowach myśl: nie będę mieć dziecka, bo będę niewysapana jak ona, udupiona, zadresowana i zestresowana, czy co tam jeszcze miewam. Nie dam Wam nic, żadnej rady ani od-rady. Po roku zmagań z dzieckiem stwierdzam głośno, że nigdy nie było tak ciężko, że aż dobrze. Nigdy nie było tak intensywnie, kreatywnie, sinusoidalnie i ambiwalentnie, a jednak w całym tym niby udupieniu szczęśliwie. I niech to będzie świeczką na torcie. Gdybym mogła mieć swoje życzenie przy jej dmuchaniu (a w gruncie rzeczy należy mi się, w końcu odwaliłam za syna tę świeczkową robotę) to życzyłabym sobie, żeby było jeszcze raz tak samo, tylko tym razem może bez kolek poproszę. I jeszcze (zerkam kątem oka na salon) bez hobby w postaci robienia garderoby na środku pokoju, bo przecież poskładane w komodzie ubrania są nudne. Pozdrawiam ze środka majtkowego placu boju. I życzę Wam dzieci. Dużo, dużo.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...