wtorek, 17 czerwca 2014

Co właściwie robił Tata?


To on przygotował kącik dziecięcy. Nie oszukujmy się, pokojem nie można było tego nazwać i nawet w Ikei nikomu by się nie przyśnił sposób na zaaranżowanie tak małego skrawka przestrzeni, a on to zrobił i zrobił to najlepiej. Poskładał łóżeczko i komodę, wyczyścił wózek bo używany, wykonał wszystkie te męskie czynności domowe, które były fundamentalne dla przystosowania nowego członka rodziny w M1 dla modelu 2+1. Kąpał od pierwszych dni nowe życie i nagadał pępkowi, żeby odpadł. Przyrządzał mleko, kiedy laktacja okazała się mniej wytrwała niż zapowiadał jej potencjał. Robił przysiady z pięciokilowym wówczas ciałem niemowlęcym, bo miało kolki. Potworne. Zrobił dużo przysiadów i dużo wymachów nosidełkiem, i dużo kilometrów samochodem z powodu tych kolek. To on zwykle był kierowcą i trzeba przyznać, że na początku rzadko jeździł w okrzykach radości. Raczej kierował w wielkim darciu nie wiadomo dlaczego głód? kolka? pielucha? dyskomfort? bo tak? Ale zawsze bezpiecznie dostarczał nas do domuZasięgał opinii u wszystkich możliwych źródeł co zrobić, żeby płakanie ustało? Pewnie często przeklinał w myślach te spędzające sen z powiek dolegliwości okresu niemowlęcego, ale nie pamiętam, żeby wybuchał z niedoboru cierpliwości, bo przecież czego nie robi się dla dziecka, dla żony i dla spokoju, który dzięki niemu też z nami mieszkał. Więc robił wszystko. Zaciskał zęby. Wstawał w środku nocy. Szedł na spacer. Karmił. Przewijał. Obcinał te najmniejsze paznokcie świata. Gotował. Sprzątał. Rozwieszał na sznurku tylko ciut większe od mikroskopijnych ubrania. Robił zdjęcia, żeby upamiętnić ten pieluch padół i kupę słodkiego czasu. Zmieniał pracę, żeby rodzinie było lepiej w tych trudnych czasach. Nauczył przytulać, układać klocki, zabawy w chowanego i akuku też on nauczył, nikt inny. Nosił na barana. Wycierał łzy. Całował bubu. Stawiał rodzinę na pierwszym miejscu. Często szedł do pracy ledwie żywy, ale zawsze z uśmiechem wracał do domu.

I do tej pory to robi. Tata mojego syna.


To mogłaby być uniwersalna lista rzeczy ważnych i pewnie tatusiowie w większości odnaleźliby w tych ojcowskich zadaniach (chociaż niektórych na wskroś matczynych) swój rytuał i codzienność. Życzyłabym mamom, żeby lista rodzinnych rzeczy do zrobienia była też tatową listą. Bo bez taty po prostu się nie da. A jak nie wierzysz, to przeczytaj. Nie lubię porównań rodem z mięsnego, ale lepiej tego chyba nie można zobrazować, że kura domowa dzieli dzisiaj grafik z kogutem domowym. Bo żeby jajko było zadowolone, kurnik wysprzątany i ziarno domowej roboty a nie z dowozem gratis (przecież jedzenie kurnik made jest o wiele lepsze niż popcorn tudzież fastcorn) kura sama nie da rady ogarnąć codzienności, szczególnie w dobie popularyzacji business kur. Ojcowie mają teraz istotną rolę w wychowaniu dziecka od pierwszych dni życia i oby ta rola jeszcze ewoluowała, oby jeszcze więcej tatowości było w życiu dzieci i w życiu matek a tatowość ta była bardziej doceniana społecznie, tak bardzo bym tego sobie życzyła, bo marginalne ujęcie ojca w życiu rodziny mnie też dotyczy. To, że wszyscy mi współczują, że mówią, że ja już rady nie daję, że jestem matką na pełen etat i nie najlepiej z tym wyglądam. Że jestem idealna i wściekła mówią i owszem, ciociedobrerady miewają rację, ale to my razem (a nie tylko ja sama jako mama) robimy za full service obróbki ciepła rodzinnego. Bo mama się dzieli przez tatę i z tatą (obowiązkami) i dzięki temu wyrabia tę czasami ponadludzką normę bycia wszystkim, kiedy zwyczajnie się nie da będąc niezautomatyzowaną istotą ludzką. Ojcowskie bycie ojcem mogłoby zacząć być postrzegane w wielu wymiarach jako matczyne bycie ojcem, bo tata też potrafi przenosić góry, nie tylko te pampersów, brudnych ubranek i góry kaszki zmywać z podłogi. Całą górę złych emocji potrafi przenieść w takie miejsce, gdzie pozytywnieją.

Gdybyśmy my, współcześni rodzice maluchów, przeprowadzili ankietę wśród naszych rodziców, mogłoby się okazać, że wiele czynności nie powtórzyło by się w tatowym streszczeniu Co właściwie robił Tata? z życia naszych ojców (których ewolucja przeniosła w bycie dziadkami), bo jednak dzisiaj taty jest więcej w rodzicielstwie niż kiedyś, począwszy od uczestnictwa w narodzinach, poprzez angaż w karmienie i wiele innych czynności, których parszywy stereotyp kiedyś nie pozwalał im wykonywać. W ten Dzień Ojca zarządzam ogólnopolskie wystrzelenie w kosmos resztek przekonań o ważności matki, bo moc taty sprawia, że mamy moc (jest) jeszcze większą. Zarządzam zmianę tej przypadkowości, że tata dopełnia codzienność. Tata nią jest. Tata to taki twór złożony z innego rodzaju emocji, że gdyby nie one świat by się nie zrównoważył, po prostu. Chwiałby się i to byłby w gruncie rzeczy koniec świata.

Co właściwie robił Tata mojego syna? Siedział zmęczony przy stole, więc podeszłam do niego.
Dziękuję Ci za ten dzień. - powiedziałam - Bez Ciebie nie zdążyłabym ze wszystkim, nie dałabym sobie rady sama. On na to opowiedział: gdyby nie ja, nie musiałabyś robić tego wszystkiego, bo nie miałabyś tyle obowiązków. 

Ale bez Ciebie byłabym sama. 

Kocham to nasze zamknięte trójkątne rodzinne koło.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...