wtorek, 17 czerwca 2014

Mama z metką

Ciebie nie można podrobić - powiedział do mnie mój mąż kiedy syn wtulił się we mnie i w nikogo więcej. Tylko we mnie. Do niani na ręce nie. NIE. Tylko do mnie. Do taty na ręce czasami. Ale raczej nie. Raczej MAMA (jeszcze niewypowiedziana na głos, czekam na to jak na nic w kosmosie). Moje niebycie powoduje łzy i rozpacz (jest to zupełnie nowe doświadczenie, chociaż z niemiłym słonym i drącym (się) podłożem, ale... o matko, jestem w centrum uwagi!). Przypomniałam sobie błogie kilka miesięcy temu, kiedy bezrefleksyjnie leżący szkrab mógł zostać z każdym, kto tylko wyraziłby chęć (a nie było takich osób wiele i wcale się nie dziwię, bo kto przy zdrowych zmysłach chce spędzać czas z niemowlakiem) żebym ja, polska matka, mogła złapać oddech i siły na dalsze mamowanie. Zdjąć z siebie kostium supermamy i przez chwilę zapomnieć o roli życia, a potem znowu góry przenosić. Góry pampersów, brudnych ubranek, góry kaszki zmywać z podłogi. Nie da się odpocząć, jestem matką z metką. Jestem oryginalna a przez to jedyna. Odkąd mój syn zaczął pojmować wielkie rzeczy tego świata, nie da się nabrać na kopię matki. To jest tak słodkie, wiążące i męczące, że 3w1 czuję nowy wymiar macierzyństwa. O matko, jak czternastomiesięczne dzieci są interesujące! Wysysają energię, żeby zwrócić ją ze zdwojoną siłą. Są cudem już chodzącym, układającym klocki, gadającym przez telefon aliallalaiallalaia, wkładającym do pralki czyste skarpetki, do szafy buty, na regał książki, jedzącym bardziej samodzielnie i robiącym przy tym całkiem poprawnie bałagan, potrafiącym pokazać gdzie go boli i potrafiącym przytulić świadomie. Tyle cudów w cudzie. Przed nami pierwsze wspólne wakacje takie na właściwym urlopie, a nie tym zwanym macierzyńskim czy ojcowskim, kiedy prowadziliśmy wojny z kolkami, zamiast myśleć o relaksie. Ile już bitew stoczyliśmy myśląc, że najgorsze za nami. A teraz syn kładzie nam się na podłodze i wciąż, że nie. My, że nie wolno, a on nie i NIE. Przeczytałam w internetach, że tym charakteryzują się czternastomiesięczniaki, więc według mądrych artykułów o rozwoju dzieci mój syn ma idealny moment na pierwszy bunt i zgodnie z kalendarzem złości się pięknie i o czasie. I ma klasyczny MAMA CZAS, bo nikt mnie nie podrobi. Szkoda tylko, że mama nie ma tyle czasu dla syna, ile by sobie oboje życzyli. Ale to już historia na narzekający temat, a ja dzisiaj postanowiłam nie narzekać. Loff. E-mamuś


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...